Connect with us

Historie

Do końca będę walczyła o chrześnicę i starą przyjaźń.

Z moją przyjaciółką znamy się od dzieciństwa. Chodziłyśmy z Olą razem do przedszkola i szkoły, a później przeniosłyśmy naszą przyjaźń w dorosłe życie. W tym czasie oczywiście zdarzały się między nami różne historie, kłótnie, ale mimo to zawsze się godziłyśmy i wciąż byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami.

Studiowałyśmy na różnych kierunkach, ale za to w tym samym mieście, więc nie straciłyśmy ze sobą kontaktu. Zawsze wiedziałam, z kim i kiedy Ola się umawia, przedstawiała mi wszystkich swoich chłopaków, tak samo wiedziała wszystko o moich.

Bartka poznała w klubie, wtedy razem bawiłyśmy się na juwenaliach, więc znałam go od samego początku. Ich związek był, chyba jak u wszystkich, czasami lepszy, a czasami gorszy. Często godziłam ich, gdy myśleli o rozstaniu. Tak naprawdę Ola i Bartek byli cudowną parą i bardzo dobrze do siebie pasowali, więc szkoda byłoby, gdyby to się rozpadło przez jakiś drobiazg, który doprowadził do kłótni.

Bartek był świetnym facetem i bardzo dobrze radził sobie z niełatwym charakterem Oli. Jak wszyscy studenci, często chodziliśmy na imprezy, na których zwykle lał się alkohol, często w nadmiernych ilościach. Myśleliśmy sobie, że póki jesteśmy młodzi, nie mamy własnych rodzin, to mamy prawo się pobawić. Nikt nie przypuszczał, że tak samo będzie później.

Na 4. roku Bartek nareszcie oświadczył się Oli, a ona oczywiście się zgodziła. Pomagałam im w przygotowaniach do ślubu, a ponieważ miałam być świadkową, miałam dużo obowiązków. Ale to była czysta przyjemność i wszyscy nie mogliśmy się doczekać tego wydarzenia.

Wesele było huczne, wśród gości było dużo młodych ludzi i wszyscy fantastycznie się bawili. To był naprawdę cudowny dzień, ale bałam się, że po ślubie młodzi oddalą się ode mnie i będą zajęci tylko sobą. Prawie tak się stało, nie mieliśmy ze sobą kontaktu przez jakieś 4 miesiące, a potem Ola powiedziała mi, że ​​jest w ciąży i poprosiła, żebym została matką chrzestną ich dziecka.

Bardzo się cieszyłam, że będę miała chrześniaka albo chrześnicę. Na dodatek to będzie dziecko mojej najlepszej przyjaciółki, z którą znamy się prawie przez całe życie. Znowu zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać prawie każdego dnia. A ja jeszcze chodziłam po sklepach, wybierałam różne zabawki, patrzyłam na ubranka i byłam gotowa kupić wszystko dla tego dziecka. Chociaż Ola i Bartek mieszkali trochę daleko ode mnie, często ich odwiedzałam i pomagałam mojej przyjaciółce w sprzątaniu i gotowaniu, ponieważ jej ciąża nie była łatwa, a mąż ciągle był w pracy.

Kiedy Ola rodziła, cały czas byłam w pobliżu. Można nawet powiedzieć, że rodziłyśmy razem, bo w tym momencie przeżywałam takie emocje, których po prostu nie da się opisać. Bartka wtedy nie było, bo jak się okazało, świętował z przyjaciółmi, więc nie mógł przyjechać. Ale z jakiegoś powodu wydawało nam się, że to jest normalne zachowanie młodego ojca. Nie narzekałyśmy, zwłaszcza że byłyśmy zajęte nowo narodzoną dziewczynką, Sarą. Była taka malutka i bezbronna – jak aniołek. Kiedy Ola pozwoliła mi ją wziąć na ręce, prawie rozpłakałam się ze szczęścia.

Potem Ola wyszła ze szpitala i wróciła do domu, do męża. Przychodziłam do nich coraz częściej, bawiłam się z dzieckiem i czekałam na chrzciny. Jedyne, co mi się nie podobało, to to, że Bartek nie przestał świętować narodzin córki. Praktycznie nie pojawiał się w domu i rzucił pracę. Nie rozumiałam, jak można zamienić swoje nowo narodzone dziecko na imprezy ze znajomymi. Ale nie wtrącałam się w ich rodzinne sprawy, myślałam, że sami najlepiej sobie z tym poradzą.

Miesiąc później zostałam oficjalnie matką chrzestną małej Sary. Przysięgłam przed Bogiem, że będę ją chroniła i wspierała we wszystkim. Myślę, że bardzo dobrze radziłam sobie ze swoimi obowiązkami. Często nawet sama zabierałam Sarę na spacer, żeby Ola mogła w tym czasie coś zrobić albo po prostu odpocząć. Było jej naprawdę ciężko, bo wszystko było na jej głowie. Bartek nadal się nie zmienił.

Minęło więc kolejne sześć miesięcy. Sara cieszyła mnie swoimi nowymi umiejętnościami, ale Ola i Bartek martwili mnie coraz bardziej. Moja przyjaciółka, zamiast chronić męża przed towarzystwem i imprezami, po prostu do niego dołączyła. Wiele razy ich krytykowałam, mówiłam, że zachowują się nieodpowiedzialnie, ale to nie działało. Ciągle pili i nie zwracali uwagi ani na mnie, ani na swoje dziecko.

To było najbardziej niepokojące, bo córka nie powinna widzieć rodziców w takim stanie, więc często zabierałam ją do siebie. Po kilku dniach Ola i Bartek trzeźwieli i przypominali sobie, że mają dziecko. Zabierali ją i przysięgali, że to był ostatni raz, ale potem wszystko powtarzało się znowu. Nie wiedziałam, co robić. Z jednej strony była moja przyjaciółka, która właściwie jest dobrą matką, kiedy nie pije, a z drugiej moja chrześnica, która zasługuje na normalną, odpowiednią rodzinę.

Wybór był trudny, ale przysięgałam przed Bogiem, więc musiałam dotrzymać słowa. Zabrałam Sarę do siebie, a jej pijanym rodzicom powiedziałam, że już im jej nie oddam. Niech robią, co chcą. Nawet jeżeli pozwą mnie przed sądem, prawda jest po mojej stronie. Nigdy nie zrezygnuję z mojej chrześnicy. Chcę, żeby miała lepsze życie i postaram się dać jej wszystko, czego potrzebuje.

Trending