Connect with us

Życie

Chciałem, żebyś złapał Pana Boga za nogi

Lilka pochodziła z Podlasia. Oprócz niej w rodzinie były jeszcze dwie dziewczynki. Nigdy nie byli biedni, ale bogaci też nie. Żyli skromnie, ale zawsze w zgodzie i ze zrozumieniem podchodzili do problemów, kłopotów i bied. Między rodzicami ani między siostrami nigdy nie było większych sporów czy kłótni. Zawsze udawało im się na czas załagodzić sytuację i powstrzymać konflikt.

Igor mieszkał w Trójmieście, dokąd dorosła już Lilka wyjechała na studia. Chłopak pochodził z zamożnej rodziny. Rodzice zawsze z góry traktowali biedniejszych ludzi, którzy nie mieli samochodu czy luksusowego domu. Ojciec wiele razy powtarzał synowi:

– Jeżeli ktoś jest biedny, to sam jest sobie winien. Ucz się dobrze, pracuj ciężko, obojętnie, czy umysłowo, czy fizycznie, a będziesz miał wszystko. Na świecie nie ma miejsca dla leni. Nie ma powodu, żeby za coś szanować takich ludzi.

Igor słuchał, ale często nie zgadzał się z opinią ojca. Studiował biologię, w przyszłości chciał być zwykłym nauczycielem w liceum. I właśnie na uczelni poznał Lilkę. Przypominając sobie słowa ojca, Igor często zamyślał się nad tym, jakie życie go czeka. Nauczyciele zarabiają tyle, że nie wiadomo, czy się za to uda kupić samochód albo działkę pod budowę domu… A na studiach Igorowi szło świetne, oceny miał doskonałe. Tylko jaki jest sens takiego wykształcenia?

Oczywiście, chłopak doskonale wiedział, że ojciec nigdy nie zostawi go w tarapatach, ponieważ był z niego bardzo dumny. Poza Igorem w rodzinie była jeszcze jego siostra, Tosia, która od urodzenia była niepełnosprawna umysłowo. Potrafiła wszystko wokół siebie zrobić, często można było z nią nawet mądrze podyskutować. Ale zdarzały się takie chwile, że wydawało się, że cofa się do wieku rocznego dziecka. Potrafiła wyjść z domu i gdzieś pójść, a potem nie wiedziała, jak wrócić. Czasami odmawiała korzystania z toalety, jedzenia, przebrania ubrań. W takich chwilach w domu panowała martwa cisza. Matka bała się i martwiła o córkę, w nocy cicho płakała w poduszkę. A ojciec chodził jak chmura gradowa. Jeszcze w młodości mówił żonie, że może trzeba było przerwać ciążę albo umieścić dziecko w domu opieki. Mężczyzna miał dość okrutny charakter.

Igor i Lilka poznali się w kawiarence studenckiej, kiedy chłopak przypadkowo wylał jej herbatę na spódnicę. Lilka spojrzała wtedy na Igora i uśmiechnęła się szeroko.

– Czy to ma być coś w rodzaju powitania? A niektórzy jak się chcą zapoznać, to podchodzą do tego jakoś tak naokoło, a rezultat żaden.

Powiedzieć, że Igor był zaskoczony reakcją Lilki, to jak nic nie powiedzieć. Nie spodziewał się takiego zakończenia, myślał, że będzie krzyczeć, nawet go wyzywać, czegoś żądać. Chłopak sięgnął po serwetki i podał je dziewczynie:

– Przepraszam. To było niechcący. Wstyd mi, że taki ze mnie niezdara. Usiądźmy może przy tamtym stoliku i zacznijmy od nowa. A przy okazji się poznamy.

Lilka nie odmówiła. Po tym pierwszym spotkaniu kilka razy poszli razem na spacer, Igor odprowadzał ją do akademika, zapraszał na lody, a tę rozlaną herbatę uważali za znak z góry.

Igora fascynowało proste i naturalne zachowanie Lilki, jej stosunek do ludzi i świata, życzliwość i takie ludzkie podejście. Przez chwilę chłopakowi wydawało się, że dziewczyna jest z jakiejś innej planety. Nigdy dotąd nie spotkał tak uroczej, po dziecięcemu naiwnej i czułej dziewczyny. Ale może po prostu szukał nie tam, gdzie powinien.

Pewnego wieczoru po zajęciach Igor wrócił do domu. Usiadł przy stole, mama akurat ugotowała pyszny obiad, i zaczął cicho mówić:

– Chciałbym wam przedstawić pewną dziewczynę…

— No, nareszcie się doczekałem! — zawołał głośno ojciec. — Kim ona jest? Na pewno córka jakiegoś szychy? Czy biznesmena? A może w ogóle przeniesiecie się za granicę, jeśli ktoś z jej rodziny tam mieszka? –  ojciec nie mógł się opanować, nie słuchał syna, nie dał mu nawet dojść do słowa.

Igor w końcu już nie wytrzymał i ryknął:

– Tato, pozwól mi coś powiedzieć! To jest prosta dziewczyna z wioski. Też studiuje biologię. Mieszka w akademiku. Nawet nie pytałem o jej rodziców. Nie interesuje mnie to. Chcę spędzić życie z Lilką, a nie z nimi. Jutro zaproszę ją do nas na kolację. Mamo, jeżeli to nie kłopot, zrób coś pysznego, proszę. Tato, mam nadzieję, że…

Igor znowu nie zdążył dokończyć, bo ojciec spojrzał groźnie i odpowiedział:

– Na nic takiego nie licz, nie będzie mnie na jutrzejszej kolacji. Nie sądziłem, że wyrośniesz na takiego durnia.

Matce Igora nie udało się przekonać męża, żeby jednak się przełamał i spotkał z dziewczyną syna, był nieugięty w swojej decyzji. Igorowi było niesamowicie przykro, ale nie miał co liczyć na nic innego, dobrze znał charakter swojego ojca.

Następnego wieczoru na gości czekała mama Igora i Tosia, obie ubrane w eleganckie sukienki. Tata zamknął się w sypialni i nawet nie wystawił z niej nosa. Nareszcie drzwi się otworzyły i do domu weszli Igor i Lilka. Dziewczyna uśmiechnęła się szczerze, przedstawiła się i usiadła przy stole. Obserwując parę młodych przez cały wieczór, matce aż ciepło się robiło na sercu. Polubiła Lilkę od pierwszego wejrzenia:

– Taka bystra i naturalna dziewczyna. Rzadko spotyka się takich ludzi w dzisiejszym świecie, – powiedziała przed pójściem spać do Igora. – Ty, synu, nie zwracaj uwagi na zachowanie ojca. Ma kompletną obsesję na punkcie pieniędzy, samochodów i domów.

Lilka i Igor pobrali się. Zamieszkali u rodziców Igora, dla wszystkich było wystarczająco dużo miejsca. Teściowa dobrze traktowała nową synową, dużo ją nauczyła, ale sama też się czegoś od niej uczyła. Teść z oporami zaczął odzywać się do Lilki przez zaciśnięte zęby dopiero trzy miesiące po ślubie. Nie mógł zaakceptować wybranki syna. Rok później urodził się jego wnuk Oliwier. Jego to już dziadek prawie nie wypuszczał z rąk, biegał za nim, całował i przytulał. Wydawało się, że na całym świecie nie znajdzie się szczęśliwszej rodziny.

Ale dwa lata później do ich domu zawitał smutek. U Igora zdiagnozowano raka. Na leczenie wydali wszystkie oszczędności, wypłacili pieniądze ze wszystkich kont bankowych, sprzedali dwa samochody. Doszło do tego, że nie mieli nawet na chleb. A Igor wciąż potrzebował drogiego leczenia. Postanowili sprzedać dom. Szybko znaleźli kupców. Igor przeszedł skomplikowaną operację za granicą. Choroba ustąpiła.

Wszyscy siedzieli przy stole w domu rodziców Lilki:

– Mamo, tato, – zaczął Igor, – do końca moich dni będę wam wdzięczny za wszystko, co dla mnie zrobiliście. Daliście mi drugie życie! Ale już nic nie zostało z waszego majątku. Razem z Lilką rozmawialiśmy z jej rodzicami. I zdecydowaliśmy tak – przenosimy się tutaj wszyscy razem, Lilka, Oliwier i ja, no i wy z Tosią. Jakoś sobie poradzimy.

Ojciec Igora rozpłakał się, kiedy usłyszał to, co powiedział jego syn:

– Przepraszam, byłem starym durniem. Chciałem, żebyś złapał Pana Boga za nogi, a ty złapałeś dużo więcej – prawdziwą ludzką miłość!

Trending