Connect with us

Życie

Błagałem moją ukochaną, żeby mnie zostawiła i znalazła sobie sprawnego męża. Nie chciałem, żeby była ze mną z litości.

Chciałem dla niej lepszego życia, żeby o mnie zapomniała i znalazła więcej szczęścia w miłości. Ponieważ przy mnie byłaby skazana na ciągłe trudności i męki.

Kiedy się poznaliśmy, mieliśmy po 25 lat, byliśmy piękni, młodzi, radośni, spragnieni życia i z planami na przyszłość. Po roku randkowania oświadczyłem się mojej ukochanej, a ona chętnie się zgodziła. Marzyliśmy o pięknym, bajecznym weselu, podróży poślubnej, a później o dzieciach. Spodziewaliśmy się rodzinnego szczęścia i wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, jakie czekają nas próby.

Przygotowania szły pełną parą, zamówiliśmy już restaurację i zaprosiliśmy gości. Do naszego ślubu został miesiąc.

Wtedy byłem na urodzinach mojego najlepszego przyjaciela. Dobrze się bawiliśmy i już miałem wracać do domu. Nic nie zwiastowało kłopotów, pożegnałem się ze wszystkimi, wsiadłem do auta i ruszyłem w drogę. Tak przy okazji, nie piję alkoholu, więc nie miałem czym się martwić.

To się wydarzyło na jednym z zakrętów. Kiedy się obudziłem, byłem już w szpitalu. Powiedziano mi, że wjechał we mnie inny samochód. Doznałem licznych kontuzji, leżałem nawet 3 dni w śpiączce. To był straszny czas dla mnie i dla mojej narzeczonej. Lekarze powiedzieli, że doznałem urazu kręgosłupa i nie wiadomo, czy kiedyś będę jeszcze chodził. Na początku uznałem to za żart, nie mogłem w to uwierzyć, ale w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że naprawdę nie czuję nóg.

Byłem bardzo przygnębiony. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Narzeczona wspierała mnie i starała się mnie pocieszać. Przysyłano do mnie psychologów, żeby stres nie przerodził się w depresję i żebym mimo wszystko potrafił dalej żyć we w miarę normalnym rytmie.

Pomyślałem, że już nigdy nie będę taki, jak przedtem i żeby nie stać się ciężarem dla Doroty, postanowiłem z nią zerwać. Nie było to łatwe. Musiałem ją przekonać, że już jej nie kocham, co było bardzo dalekie od prawdy. Ale nie mogłem skazać mojej ukochanej na ciągłą opiekę nade mną i na życie bez dzieci. Najbardziej na świecie nie chciałem, żeby ona cierpiała. Och, gdybym mógł cofnąć czas, nigdy nie pojechałbym tamtą drogą.

Dorota bardzo gwałtownie zareagowała na moje słowa o rozstaniu. Krzyczała na mnie, nawet przeklinała, ale w końcu powiedziała stanowczo, że nigdy i z żadnego powodu mnie nie zostawi. Chyba najbardziej bałem się tego, że zostanie ze mną z litości, ale przekonała mnie, że ​​bez względu na to, co się stało, wciąż widzi we mnie tego faceta, w którym zakochała się od pierwszego wejrzenia.

Dało mi to bardzo dużo siły i z wielką determinacją postanowiłem stanąć na nogi. Zapytałem lekarzy, co można zrobić. Machali tylko ręką i mówili, że nikt mi niczego nie zagwarantuje, ale są ośrodki rehabilitacyjne, w których rozwiązuje się takie problemy. To nie było nic pewnego, ale przynajmniej pojawiła się we mnie iskierka nadziei.

Od tego czasu minęło 5 lat, prawie całkowicie wyzdrowiałem, ale dalej chodzę na masaże i ćwiczenia. Pobraliśmy się z Dorotą, chociaż nie był to taki to ślub, jaki planowaliśmy. Jednak najważniejsze jest to, że jesteśmy szczęśliwi, prawda? Tylko z dziećmi nam się nie udało, lekarze mówią, że to skutek wypadku i być może nigdy nie będę mógł zostać ojcem.

Trending